Nawigacja

Drużyle (Litwa): Odnaleziono szczątki polskich żołnierzy poległych w walce z Sowietami

Podczas prac poszukiwawczych prowadzonych w miejscowości Drużyle na Litwie zespół Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN, przy udziale wolontariuszy Stowarzyszenia Odra - Niemen, odnalazł szczątki trzech polskich żołnierzy pochowanych w lesie niedaleko zabudowań wiejskich. Na badanym obszarze istniało upamiętnienie, lecz weryfikacja przeprowadzona przed kilku laty wykluczyła możliwość pochówku w jego okolicach. 

Poszukiwania prowadzono metodą sondaży wiertniczych, których celem było wykrycie zakłóceń mogących wskazywać na istnienie mogiły. Prace prowadzono w dniach 6-12 sierpnia br. W tym czasie przebadano trzy ary. Po wykonaniu ok. 300 odwiertów i założeniu trzech wykopów sondażonych natrafiono na fragment tkaniny. Założony w tym miejscu sondaż pozwolił ujawnić mogiłę trzech żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. W obrębie grobu i bezpośrednio przy szkieletach znaleziono przedmioty mogące potwierdzić przynależność ofiar do polskiego wojska: guziki z orzełkami oraz elementy oporządzenia kawalerzysty wojska polskiego (ostrogi).  

7 lipca 1944, na Wileńszczyźnie rozpoczęła się „Operacja Ostra Brama”. Polacy podjęli próbę samodzielnego wyparcia Niemców z Wilna. Chcieli pokazać, szybko zbliżającym się od wschodu Sowietom, że są gospodarzami tego miejsca. Nie wszystkie oddziały AK zdołały dotrzeć na czas w miejsca koncentracji.

9 lipca 1944 roku, kilkudziesięciu żołnierzy z Kowieńszczyzny pod dowództwem Janusza Kozakiewicza ps. „Jeremiasz”, „Jacek” podążało w kierunku Drużyl. Drogę miał wskazywać im zwiad konny Sergiusza Kościałkowskiego ps. „Fakir”. Pod wieczór w okolicy gajówki Nowosady, niedaleko mostu na rzece Żejmianie, polscy żołnierze zostali ostrzelani przez nieznany oddział. Jeszcze kilka dni wcześniej, przeprawy bronili tu Niemcy. W pierwszej chwili Polacy błędnie uznali, że mają przed sobą „Własowców”, a nie frontowe oddziały Armii Czerwonej. Nie wykluczone, że również Sowieci uznali polski oddział za wycofujące się formacje niemieckie. Rozpoznanie utrudniał szybko zapadający zmrok. 

Tak potyczkę zapamiętał Janusz Kozakiewicz

„Zbliżał się wieczór, moi żołnierze byli już zmęczeni, postanowiłem zarekwirować podwody i podwieźć pieszych choć do całkowitego zmroku. Wycofałem konny oddział na tył naszego wojska, znalazłem przewodnika, gdyż ‘Fakir’ nie bardzo się orientował w tym labiryncie dróżek, udałem się do szpicy i tam pozostałem. Dróżka schodziła wyraźnie w dół, tak jakby prowadziła do rzeczki lub przejazdu kolejowego. Wkoło zaczynały się zagajniki. W pewnym momencie przewodnik szybko zrobił „w tył zwrot” i uciekł, a w tym samym czasie posypały się pociski z ckm i granatników. To strzelanie było bardzo gęste, tak jakby w dole znajdował się duży, dobrze uzbrojony oddział. W tym hałasie nawet komendy nie można było wydać. Rozpostarłem swoje wojsko (ułanów już nie widziałem) w zagajniku i kazałem strzelać w kierunku, skąd do nas strzelano. Musiało to być bardzo blisko, bo od czasu do czasu słychać było wyraźne wołanie ‘towariszczy, nie strelajtie, my swoi” i zaraz na nowo kanonada ze wszystkich możliwych broni piechoty. Chodziłem wzdłuż szeregu, czy tyraliery moich. W tym czasie „Fakir” starał się rozeznać w sytuacji i szukał ochotników do wysłania ich na skrzydła nieprzyjacielskie. Zgłosił się jego wachmistrz [Jan Podworski] „Sęp”, który po wyruszeniu natychmiast został zastrzelony, drugim ochotnikiem był mój żołnierz Marian Kończa, który też od razu zginął. Strzelaliśmy z tych naszych kb i dwóch diechciarów o ile można głośno. Po 3,5 godzinie takiej wymianie ognia, kiedy amunicji już nam brakowało, postanowiliśmy otworzyć możliwie mocny ogień i wycofać się drogą, którą przybyliśmy. Może oni idą gdzie indziej?”[1]

Poległych polskich akowców, na rozkaz Sowietów mieli pochować okoliczni mieszkańcy. Z zebranych relacji wynika, że trzy ciała umieszczono we wspólnej skrzyni. Po pewnym czasie jednego z żołnierzy ekshumowała rodzina i przeniosła na cmentarz.

Celem prowadzonych przez Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN prac było ustalenie miejsca pochówku. Jak wcześniej sprawdzono, obecnie upamiętnienie było symboliczne. Prace prowadzono przy wsparciu Ambasady RP w Wilnie oraz litewskich archeologów.

Paweł Nowik/Michał Siemiński/TTBPiI
fot. Adrianna Wojciechowska, Michał Siemiński, Paweł Nowik, Tomasz Trzaska
13.08.2021


[1] Tomasz Balbus, „Fakir”, Życie i wojna na Wileńszczyźnie, Biografia egzekutora Kedywu, dowódcy szwadronu „Jurandowców”,komendanta oddziału partyzanckiego Sergiusza Zyndram-Kościałkowskiego na tle historii Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej, Warszawa 2017, s. 1205-1206.

do góry