Nawigacja

Wiele Ofiar zbrodni katyńskiej nadal czeka na godny pochówek

Katyń i nie tylko, garść refleksji o nieupamiętnionych miejscach pochówku zgładzonych zgodnie z decyzją Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r. oraz ich bliskich umierających w głębi sowieckiej Rosji.

O czasie okupacji sowieckiej i represjach wobec obywateli polskich, ukazało się drukiem wiele publikacji. Ważne dokumenty, które zostały opublikowane, zwłaszcza ujawnione materiały wytworzone przez władze sowieckie, są świadectwem odczłowieczonego widzenia przez aparat władzy losu tysięcy mieszkańców Rzeczypospolitej. Ich buchalteryjna treść skłania do refleksji o instrumentalnym traktowaniu ludzkiego życia i postrzeganiu przez władze sowieckie liczebności represjonowanych, w tym ich mordu oraz zgonów na skutek stopniowego wyniszczenia organizmów, jako wyników zysków i strat w prowadzonej  polityce imperialnej.

Stosunek Stalina do państwa polskiego, w tym działań planowanych w stosunku do  obywateli Rzeczypospolitej Polskiej dobrze oddaje myśl wyrażona w rozmowie z Georgijem Dymitrowem, sekretarzem generalnym Komitetu Wykonawczego Kominternu: „Co złego by się stało, jeśli w rezultacie rozgromienia Polski poszerzylibyśmy system socjalistyczny na nowe terytoria i ludność?”[i] W tym pytaniu można odnaleźć powód represji wobec ludności znajdującej się w 1939 r. na Kresach Wschodnich II RP i niejako ich apogeum, czyli przyczynę tzw. decyzji katyńskiej z 5 marca 1940 r. Likwidacja Polski, jako niepodległego państwa oznaczała bowiem usunięcie nie tylko jej struktur państwowych, ale też unicestwienie wszystkich osób, które mogły w osiągnięciu tego celu przeszkadzać. Dla Stalina nie liczył się dramatyczny los obywateli Rzeczypospolitej Polskiej uznanych za „niepewnych”, lecz likwidacja „przyczółku imperializmu” rozciągającego się wzdłuż zachodnich granic ZSRS.

Symbolem sowieckiej polityki represyjnej wobec obywateli II RP, w tym ich nieukaranego mordu, stał się Katyń. W lesie Kozie Góry najwcześniej, gdyż już w 1943 r. odkryto i upubliczniono miejsce pochówku zamordowanych polskich jeńców z obozu w Kozielsku. Pomimo przeprowadzonych ekshumacji przez dziesięciolecia trwało jednak zakłamywanie sprawstwa zbrodni. Dopiero zmiany na arenie międzynarodowej, zwłaszcza w sowieckiej Rosji, umożliwiły działania państwa polskiego mające na celu ujawnienie prawdy i budowę cmentarzy w ujawnionych miejscach masowego pochówku zagładzonych.[ii] Choć od zbrodni minęło osiemdziesiąt lat nadal jednak pozostaje nieupamiętnionych wiele miejsc, w których spoczywają szczątki zamordowanych.

Jednym z miejsc, w którym szczątki obywateli polskich czekają na godny pochówek, jest odnaleziony 31 marca 2000 r. dół śmierci w lesie katyńskim. Tego dnia, podczas prac budowlanych Polskiego Cmentarza Wojennego, przy kładzeniu przewodów elektrycznych, robotnicy rosyjscy natrafili na nieznaną mogiłę. Rów w sąsiedztwie maszynowni, obsługującej stojącą obok wieżę ciśnień, odsłonił szczątki dziewięciu osób oraz przedmioty wskazujące na polską narodowość ofiar.

Należy podkreślić, że w kwietniu 2000 r. prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin swoim autorytetem potwierdził odnalezienie, dotąd nieznanego dołu śmierci. Osobiście zatelefonował do prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i zgodnie z doniesieniami prasowymi, zapewnił prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o woli współpracy w działaniach mających na celu odkrycie prawdy o ujawnionym miejscu pochówku.[iii] Pierwsza dama, Jolanta Kwaśniewska, w imieniu polskiego prezydenta, w dniu 13 kwietnia 2000 r. wraz z polską delegacją oraz ambasadorem Rosji w Polsce Siergiejem Razowem, władzami miasta i obwodu smoleńskiego, złożyła kwiaty na odnalezionym miejscu ukrycia zwłok Polaków.[iv] Informacje o odkryciu dołu śmierci opublikował w prasie rosyjskojęzycznej, dobrze poinformowany dziennikarz Sergiej Strygin. [v] Należy dodać, iż nieco późniejszym, gdyż z dn. 5 lipca 2000 r., ale niezwykle ważnym dokumentem, który potwierdził polską narodowość szczątków odkrytych w nieznanej mogile, jest pismo Prokuratury Obwodu Smoleńskiego, podpisane przez prokuratora A.P. Kowalowa. [vi]

Dostępne źródła pozwalają na wnioskowanie, iż w odkrytym dole mogą spoczywać np. szczątki 9 - 12 jeńców, którzy zostali zabrani z obozu w Kozielsku przed jego rozładowaniem celem przeprowadzenia śledztwa oraz do szpitala psychiatrycznego.[vii] Mechanizm zbrodni szczegółowo opisała w swoich publikacjach Natalia Lebiediewa. Z artykułów jej autorstwa wynika, że umieszczenie tych osób na listach wysyłkowych z Kozielska, mimo że nie znajdowali się oni w obozie, oznaczało wykonanie wyroku przez smoleńskie NKWD, czyli miejsce egzekucji najprawdopodobniej było to samo, co pozostałych jeńców obozu kozielskiego. [viii]

Należy jednocześnie zauważyć, że odsłonięto tylko fragment dołu śmierci i nie jest wykluczone, że jego rozmiary są rozleglejsze i mogą kryć szczątki większej liczby osób np. wywiezionych z obozu w Kozielsku w dwóch ostatnich transportach śmierci. W takim wypadku nie można wykluczyć, że jest to jama, w której znajduje się 158 szkieletów polskich jeńców wojennych.

Podczas prac ekshumacyjnych w 1943 r., 1 czerwca z wykopu nr 8 wydobyto 10 szczątków, których przeniesienia i umieszczenia na obszarze prac Czerwonego Krzyża dopilnował Jerzy Wodzinowski wraz ze współpracownikami z Komisji Technicznej PCK. Według list  wywozowych, w dwóch ostatnich, majowych transportach śmierci, które mogły zostać wspólnie złożone w dole nr 8 – łącznie ukryto ciała 168 osób. Po przeniesieniu 10 szczątków zamordowanych, resztę szczątków (prawdopodobnie 158) zakryto mając nadzieję na kontynuowanie prac jesienią. Zmiana sytuacji na froncie uniemożliwiła jednak kontynuację ekshumacji przez polskich pracowników PCK. Dopiero po wielu latach, polska grupa wróciła do Katynia. W latach dziewięćdziesiątych pod kierunkiem prof. Mariana Głoska odsłoniła dół nr 8, w którym nie było szczątków zamordowanych (znaleziono tylko jedną czaszkę, polskie guziki wojskowe i czapkę wojskową). Istnieje prawdopodobieństwo, iż ekipa funkcjonariuszy NKWD pracująca w Katyniu, po zajęciu tego obszaru przez Armię Czerwoną, w tym w styczniu 1944 r. pod kierunkiem prof. Nikołaja Burdenki, ekshumowała szczątki polskich ofiar z dołu nr 8   i przeniosła je do jamy odkrytej w 2000 r. Z ogłoszonego dokumentu  „Informacja w sprawie dochodzenia wstępnego w tak zwanej sprawie katyńskiej”, który informuje o efektach pracy komisji Burdenki można jedynie wnioskować, że otworzono mogiły, ale nie wiadomo gdzie dokładnie zlokalizowane i gdzie pochowano podjęte zwłoki. Stąd można domniemywać, że szczątki z dołu 8 zostały przeniesione do nowego, być może odkrytego w 2000 r. dołu.

Podobnie jak szczątki obywateli polskich z mogiły odkrytej w Katyniu w 2000 r., o której szerzej nie informowano i o której na długie lata słuch zaginął, na godny pochówek czekają także szczątki polskich jeńców zamordowanych zgodnie z tzw. decyzją katyńską, ukryte w Chersoniu i innych miejscach na Ukrainie oraz na Białorusi. 

O szczątkach Polaków spoczywających w Kuropatach mówią wnioski archeologów, którzy przeprowadzali tam oficjalne ekshumacje w 1988 r. Wskazują na to niektóre przedmioty odnalezione w dołach nr 5, 6 i 8, które mają zachodnie pochodzenie.[ix] W dole nr 5 na jednym z grzebieni można odczytać, ręcznie wyryty ostrym narzędziem tekst:”… trudne minuty aresztowanego Mińsk / 25.04. 1940 myśl o Was doprowadza mnie do szaleństwa”. Na drugiej stronie: „26 IV rozpłakałem się – trudny dzień” oprócz tego w w.w. dołach odnaleziono medaliki z matką Boską Częstochowską” i Dziewicą Maryją.” .[x]  [t.4 l.d. 71]

O mogile nr 30, w której po raz pierwszy w historii przeprowadzononego śledztwa przez prokuraturę wojskową Białorusi, odnaleziono w 1998 r. ślady dokumentów obywateli polskich, mówi publikacja prof. Igora Kuźniecowa.[xi] W czasie ekshumacji odnaleziono w dole, w którym ukryto szczątki 74 osób m.in. pokwitowania z konfiskaty rzeczy osobistych w więzieniu w Grodnie, 10 czerwca 1940 roku, na nazwiska Moisze Iosejewicz Kramer i Mordechaj Szulkes – obywateli II RP. Ponadto odkryto także inne przedmioty m.in. kobiece gumki do pończoch, 4 szczęki, 5 metalowych kubków, 5 szczoteczek do zębów, 4 plastikowe grzebienie, 5 skórzanych portfeli, 3 fifki, 4 pary okularów itd. Na poszczególnych kubkach widniały napisy w alfabecie łacińskim i polski orzeł w koronie. Na szczoteczkach można było przeczytać "POPULAR LUXUS", "MONA LISA ...", "HFKA". 

Dotąd w archiwach nie odnaleziono imiennej listy osób rozstrzelanych na Biołorusi, Możemy tylko domniemywać, w  oparciu o ujawnione dotąd wyniki dwóch, oficjalnie przeprowadzonych ekshumacji, iż znajdujące się w Kuropatach jamy śmierci zapewne kryją także szczątki obywateli polskich, W takim wnioskowaniu utwierdzaja także ujawnione dotąd dokumenty. 

Ważnym dokumentem dotyczącym tzw, zbrodni katyńskiej dokonanej na Białorusi jest rozkaz NKWD ZSRS nr 001353 z 5 listopada 1939 r. dotyczący szybkiego oczyszczenia terytoriów Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi z wrogich elementów W tym celu polecono miejscowym oddziałom NKWD ujawnienie materiałów bieżących i archiwalnych wymieniających uczestników trickistowskich, białoemigracyjnych, terrorystycznych i innych organizacji, znajdujących się na obszarze Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. W następnej kolejności, zgodnie z pozyskanymi materiałami, ujawnienie tajnych agentów obcego wywiadu, prowokatorów, rezydentów, właścicieli konspiracyjnych mieszkań, dywersantów, pracowników polskiego wywiadu i kontrwywiadu, żandarmów i policjantów. 

10 grudnia Ł Canawa skierował do wszystkich naczelników regionalnych i powiatowych organów NKWD spisy pracowników polskiej policji, w tym pracowników państwowej policji śledczej miasta Warszawy, którzy mogą przebywać na zajętych przez Armię Czerwoną obszarach, celem ich bezzwłocznego aresztowania.

W myśl rozkazu Ł. Berii nr 00350 z 22 marca 1940 r. miano w terminie 10 dni przewieźć do więzienia mińskiego: 1500 osób z więzienia w Brześciu, 550 aresztowanych z więzienia w Wilnie, 500 z więzienia pińskiego i 450 z więzienia baranowickiego W tym celu polecono podstawić, zgodnie z zamówieniami w zależności od liczebności aresztowanych, wagony do przewozu ludzi do Mińska np. 100 do Brześcia Litewskiego. Transporty miały być nadzorowane przez 15 brygadę wojsk konwojowych NKWD. [xii]

Zgodnie z raportem naczelnika 2 oddziału UGB NKWD BSRS Krupienina „O likwidacji przez NKWD ZSRS w zachodnich rejonach Białorusi od października 1939 r. do lipca 1940 r.” w sumie zlikwidowano 109 organizacji tj. 3231 osób. W tej liczbie było 3011 mężczyzn i 220 kobiet, a zgodnie z podziałem na narodowości: 2904 Polaków, 184 Białorusinów, 8 Żydów, 135 osób innych narodowości.

O mordzie dokonanym w Mińsku, świadczą także wspomnienia bliskich ofiar. W zapiskach jest mowa o ostatnich śladach ojców i braci, którzy po przewiezieniu z wyżej wymienionych więzień urywają się w Mińsku. W jednym przypadku córka, która także trafiła do więzienia w Mińsku, skazana na 8 lat łagru za przynależność do podziemnej organizacji, wiedziała od współwięźniów, że jej ojciec, wcześniej aresztowany, dzielnie się trzyma i nadal przebywa w tym więzieniu. Innymi, pośrednimi dowodami w sprawie zagłady obywateli polskich przebywających w mińskim więzieniu, są wspomnienia tych, którzy po opuszczeniu miasta przez Armię Czerwoną w poszukiwaniu żywności udali się do więzienia i odnaleźli tam m.in. magazyn polskich mundurów.

W prowadzonym przez prokuraturę IPN śledztwie dotyczącym zbrodni na obywatelach polskich zgodnie z tzw. decyzją katyńską, nadal wyjaśnień wymaga los polskich obywateli aresztowanych na terytorium Ukrainy i przekazanych służbom Republiki Białorusi.

Reasumując wyżej poczynione uwagi, szukanie odpowiedzi na wiele pytań, prowadzenie badań celem dotarcia do prawdy o dokonanym mordzie na obywatelach II RP w 1940 r. oraz znalezienie wszystkich miejsc pochówku zgładzonych,  jest nadal w toku.

Uwzględniając ludzki wymiar zbrodni katyńskiej, zamysł eliminacji duchowych nośników sprawy narodowej, należy wiązać mord 1940 r. z masowymi deportacjami w głąb Kraju Rad rodzin osób zatrzymanych i zamordowanych.

Jako pierwsze już w lutym 1940 r. przymusowo zostały przesiedlone rodziny uwięzionych w obozach i więzieniach osadników i leśników. Osadników, czyli bliskich tych, którzy walcząc o niepodległość Polski, za przelaną krew zostali nagrodzeni ziemią na Kresach Wschodnich II RP. Deportacją, która najbardziej dotknęła rodziny osób już represjonowanych była wywózka w kwietniu 1940 r. Związek podjęcia decyzji o zamordowaniu jeńców i więźniów oraz przeprowadzenia deportacji ich bliskich wydaje się jednoznaczny. Wynikał on m.in. z zapewniania bezpieczeństwa kraju[xiii] jak też realizacji zamiaru niemal jednoczesnego zniknięcia z terenów byłych Kresów Wschodnich II RP, ujętych na rozmaitych listach proskrypcyjnych, obywateli polskich.

2 marca 1940 r. została podjęta uchwała. „O ochronie granicy państwowej w zachodnich obwodach USSR i BSSR[xiv], 5 marca 1940 r. tzw. decyzja katyńska, skazująca na rozstrzelanie polskich jeńców wojennych przetrzymywanych w obozach specjalnych NKWD i osoby uwięzione na byłych terenach II RP[xv] oraz 7 marca 1940 r. rozkaz dotyczący losów rodzin osób skazanych na rozstrzelanie[xvi].  

Należy dodać, że decyzja z 5 marca 1940 r. zapewniała eliminację w linii męskiej wielu pokoleń inteligencji polskiej,[xvii]a przez deportacje, obliczone na powolną śmierć bliskich osób zamordowanych, także nośników pamięci o nich. Decyzje 5 7 marca stanowiły więc urzeczywistnienie zamysłu mordu i zarazem ukrycia przed światem zagłady polskich patriotów. Trzeba także pamiętać, iż te rodziny, które z rozmaitych powodów uniknęły wywózki w kwietniu, zostały deportowane w głąb Rosji w dwóch następnych falach masowych wywózek w maju i czerwcu 1940 r. oraz czerwcu 1941 r.

Wchodząc w świat obozów koncentracyjnych, łagrów i specpasiołków – osiedli specjalnych, trzeba podkreślić, że pobyt w głębi sowieckiej Rosji, gdzie panowały odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy, nie był karą, gdyż trafiali tam niegroźni: kobiety, dzieci, starcy. Był działaniem prewencyjnym i przemyślanym posunięciem ekonomicznym, wynikał z konkretnych korzyści dla władzy, dla budowy komunizmu. Była to forma eksterminacji obliczona dodatkowo na przynoszenie korzyści instytucji państwa. Dla wyspecjalizowanego aparatu policyjno – administracyjnego los tej masy ludzkiej poddawanej represjom był jedynie serią przedsięwzięć zmierzających do wykonania planu. Podczas ich przeprowadzania następowała „biurokratyzacja śmierci”. Zgony przez ilościowe raportowanie o nich, zostały odarte z ludzkiego dramatu i niejako odczłowieczone. Pracownicy aparatu wykonujący rutynowe czynności, tracili poczucie ludzkiej wrażliwości, stawali się trybikami machiny policyjno – administracyjnej. Świadczą o tym, oprócz wspomnień tych, którzy przeżyli czas pobytu w głębi sowieckiej Rosji, opracowywane przez nich samych rozmaite, statystyczne raporty – zbrodni, które są równie moralnie neutralne, jak wskaźnik strat w produkcji czy handlu. Biurokratyczna buchalteria zgonów przez odarcie z cierpienia, banalizowanie zła dokonywanego zza biurka, nie osłabia jednak grozy sytuacji, lecz ją potęguje.[xviii]

Dla skazanych, wejście w obozową czy zesłańczą rzeczywistość, rozpoczynało się z zatrzaśnięciem drzwi wagonów kolejowych. Liczby zmarłych w wagonach zmierzających do różnych miejsc przeznaczenia nikt dotąd dokładnie nie ustalił. Opublikowane podsumowania, sporządzone na podstawie dokumentów sowieckich, można traktować jedynie jako wyjściowe, których wyniki mogą tylko wzrosnąć.[xix] W czasie drogi umierały zwłaszcza dzieci do lat czterech oraz osoby chore i w jesieni wieku.[xx] Ich zamarznięte ciała zostawiano na całej długości trasy eszelonów.

„Nie wytrzymała zimna i zamarzła w nocy starsza kobieta Paliwoda. Otulona leżała na desce nieżywa. Najgorszym było to, że nieboszczkę zabrali zupełnie obcy ludzie i jej rodzina nie wiedziała gdzie i czy została pochowana jak człowiek (?). Rozumieliśmy, że w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, każdego z nas to czeka.”[xxi]

Od czasu przybycia do przymusowego miejsca pobytu płacz, modlitwy, głód, ból, lęk i śmierć, towarzyszyły wywiezionym do końca ich dni na „nieludzkiej ziemi”. Represjonowani starali się jak najszybciej zorientować w narzuconych warunkach, skorzystać z doświadczeń wcześniej przybyłych i nabyć nowe, związane z najbardziej prymitywną codziennością, opanować język otoczenia i reguły w nim panujące.[xxii] Jak wspominają osoby deportowane do Kazachstanu:

„Robactwo żywcem ich jadło. Pchły, kleszcze, pluskwy i zatrzęsienie nieznanego w Europie owadziego paskudztwa. Po kilkanaście dusz gniotło się czasem w jednej klitce ulepionej z błota i nawozu. Z niektórych stepowych osad jechać trzeba było do kolei sto i sto kilkadziesiąt wiorst. Zwłaszcza w pierwszym roku śmierć po prostu ich dziesiątkowała. Małe dzieci i starzy ludzie marli jak muchy z głodu i wycieńczenia. Z posiołków do szpitala było zawsze za daleko. Albo nie można było dostać koni, albo wiedziało się, że chory tej drogi zniesie.”[xxiii]

Problem dostosowania się do warunków w jakich przyszło im walczyć o przetrwanie trudno uogólniać. Przystosowanie wymagało niejako balansowania między nieustanną groźbą śmierci fizycznej, a groźbą śmierci osobowości, degradacji moralnej na skutek walki o przeżycie.[xxiv] Nie ulega wątpliwości, że najłatwiej byłoby przedstawić tamtą, okrutną rzeczywistość w jednolitych, czarnych barwach. Należy jednak zauważyć, iż rzeczywistość „innego świata” była niezwykle zróżnicowana. Sprostanie jej wyzwaniom było zależne od miejsca represjonowania, środowiska ludzkiego, czasu przybycia i długości okresu represjonowania oraz indywidualnych predyspozycji do przetrwania. Pragnienie przeżycia nakazywało podjęcie maksymalnego wysiłku, poszukania sposobu na trwanie. Podołanie wymogom pracy ponad siły oznaczało śmieć z wycieńczenia. Trzeba więc było poszukać sposobu na takie jej wykonywanie, aby minimalizować wysiłek. Na okrutny stosunek nadzorów, odczuwany jako deptanie godności osobistej nie wolno było reagować oporem, gdyż on tylko nasilał represje. W warunkach zesłania ważne było poczucie humoru, którym można było odpowiedzieć na obraźliwe zachowanie i choć w części rozładować napiętą sytuację. Jak piszą ci, którzy przeżyli, czasem zdarzały się nawet chwile poczucia bliskości z innymi, ludzkie odruchy otoczenia, a nawet chwile podziwu dla sposobów radzenia sobie w trudnych sytuacjach przez miejscową ludność.

„Mamusia zachorowała […] dostała wrzodu w gardle […] Stan był bardzo ciężki, a leków nie było. Gorączka wysoka, wrzód Mamusię po prostu dusił. Tamtejsza kobieta poradziła napić się choć ze dwa razy dziennie moczu. Mamusia oniemiała na taką radę, ale nie widząc wyjścia ze swej sytuacji, posłuchała. Pomogło cudownie!”[xxv]  

W rzeczywistości śmierci jednak mało było gestów życzliwości od obcego otoczenia, chwil radości. Tą zapamiętaną przez wszystkich była wiadomość o zmianie sytuacji na arenie międzynarodowej, w wyniku której rzesza polskich „wrogów Kraju Rad”, stała się sojusznikami. To dzięki układowi Sikorski - Majski, zawartemu 30 lipca 1941 r. niektórzy bliscy Ofiar tzw. zbrodni katyńskiej mogli opuścić tereny Rosji sowieckiej wraz z wojskiem polskim pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Przemieszczając się z północy na południe, umierali po drodze. Ci, którzy dobiegali kresu na barżach, byli grzebani podczas postojów na zmiennych i bezimiennych łachach rzeki Amu–darii.  Po dotarciu do celu podróży, nie wszyscy mogli znaleźć się pod opieką tworzącego się polskiego wojska. Wielu było przesyłanych dalej do kołchozów znajdujących się południu. Jak wspominają: „Gdy po ogłoszeniu amnestii przyjechaliśmy do Uzbekistanu, myśleliśmy, że nadszedł nasz koniec.”[xxvi]

Próbując oszacować liczebność deportowanych przemieszczających się jesienią 1941 r., można stwierdzić, iż migracje objęły ponad 100 tys. osób. Szacunek ten otrzymamy po zsumowaniu zesłańców: ewakuowanych wraz z armią pod dowództwem gen. Andersa (według danych sowieckich 119 865 osób[xxvii]) oraz osiedlonych przez władze sowieckie w południowych regionach Kirgiskiej, Uzbeckiej i Kazachskiej SRS (134 500)[xxviii], a następnie po odjęciu nie mniej niż 61 tys. Polaków skierowanych tam w eszelonach w latach 1940 – 1941 i około 77 tys. zwolnionych z więzień i łagrów.[xxix] Śmiertelność wśród ludności cywilnej, skupionej wokół jednostek, była znacznie wyższa niż wśród wojska. Niektóre źródła podają, że w krajach Azji Środkowej zmarło ponad 10 tys. osób. 

Dzisiaj znamy upamiętnione, główne miejsca pochówku tych, którzy zmarli po wciągnięciu w szeregi polskiego wojska.[xxx] Znacznie mniej posiadamy informacji o śmiertelności ludności cywilnej, która rozsiedlona na terenach południowych republik ZSRS, umierała w wyniku chorób, wycieńczenia organizmu i głodu. Do miejsc, które nie są ujęte na mapach pochówków Polaków w Uzbekistanie i gdzie brak jakichkolwiek upamiętnień należą np.: 

- Dekonabad, gdzie pochowano cztery, tam zmarłe osoby oraz trzy osoby zmarłe w rejonie Dekonabad: dwie osoby w kołchozie Hajdarow i jedną osobę w kołchozie Kizilio;

- Kegen, gdzie pogrzebano osiem tam zmarłych osób oraz dziesięciu obywateli II RP  zmarłych kołchozie im. Kaganowicza, w kolonii Kasan k. Kegen, lub rejonie Wabkent, dwie osoby zmarłe w szpitaliku w kołchozie Kałymarkiz w rejonie Kegen/Kagan, trzy osoby w kołchozie Kegen/Kagan w rejonie Chatarczyi  i dwie osoby w kołchozie im. Kaganowicza w rejonie lenińskim obł. Dżałał – Abad ;

- Karakol, gdzie spoczęły ciała dziewięciu osób tam zmarłych oraz dwie osoby w kołchozie Swierdłow, rej. Karakol, jedną osobę w kołchozie Woroszyłow w rejonie Karakol, sześć osób w sowchozie Karakol/ł , w rejonie Ajagus/Ajagur – obecnie obł. semipałatyńska w granicach Kazachstanu.[xxxi]

Uwzględniając czas pochówków, są to osoby zmarłe w roku 1940  (sześć osób w sowchozie Karakoł/l, rej.Ajagus, obł. Semipałatyńsk), w roku 1941 – jedenaście osób, pozostałe trzydzieści sześć osób w 1942 r. Jak wynika z powyższego, syntetycznego zestawienia, znacznie mniejsza liczebność zmarłych, to członkowie rodzin deportowanych w 1940 r. do Uzbekistanu, zaś większa, to osoby zmierzające do tworzącego się polskiego wojska pod dowództwem gen. Władysława Andersa.

Ci, którym nie udało się opuścić sowieckiej Rosji wraz z armią sformowaną przez gen. Andersa, musieli czekać na możliwość powrotu szlakiem armii pod dowództwem Zygmunta Berlinga. Do dzisiaj świadectwem ich losu na „nieludzkiej ziemi” są szczątki bliskich pozostawione w wielu miejscach przymusowego pobytu. Powracając, zmuszeni byli do milczenia o swoich doświadczeniach i losie bliskich. Zwłaszcza rodziny Ofiar zbrodni katyńskiej przez długie lata pozbawiano nie tylko możliwości głośnego wyznania prawdy. Musiały się godzić się na publiczne zakłamywanie losów swoich i bliskich. Pamięć jednak nie dała się zgładzić. Dzieci zamordowanych wyjmują dzisiaj rodzinne albumy i pokazują zdjęcia swoich Kochanych. Opowiadają swoim dzieciom i wnukom, następnym pokoleniom, przekazane przez matki historie o zamordowanych, szlachetnych w postępowaniu i ambitnych w podejmowanych działaniach ojcach, dziadkach, jak też swoich matkach, dzięki którym przeżyły, a które na zawsze pozostały w głębi Związku Sowieckiego. Wyjmują z szuflad zachowane dwie, czasem trzy kartki z obozów specjalnych NKWD, otrzymany listy po wielokroć odczytywany w domu, z którego płyną słowa pełne miłości i troski o los najbliższych. Każda rodzina ma odrębną historię. Wspomnienia dotyczą zgładzonych w różnym wieku, rozmaitych profesji, wyznań i narodowości. 

Członkowie rodzin, którzy mogli odwiedzić miejsca pochówku, zabrali stamtąd cząstkę miejsc, w których spoczywają szczątki ich bliskich: grudkę ziemi, źdźbło trawy czy szyszkę z drzewa, którego korzenie czerpały życiodajne soki z ziemi nasiąkniętej krwią ich najdroższych. W domach przechowują je jak relikwie, oczekując na połączenie z „duchami Tych, którzy zawsze byli razem z nimi”.

Aby pamięć nie odeszła wraz z nimi, troszczą się o sztafetę pokoleń”, przekaz prawdy. Czasem w ostatniej godzinie polecają przesłać rodzinne relikwie do wybranego archiwum lub muzeum. Oświadczają bliskim, iż oni wiedzą, ale inni może tej pewności nie mają, dając posłuch szerzącym się nadal dezinformacjom.  Obecnie ich świadectwo stoi w opozycji do uwag wielu osób entuzjazmujących się Rosją, którym się wydaje, że ją znają. Jak mówią, my wiemy, gdyż poznaliśmy zakazaną dla świata zewnętrznego  rzeczywistość. Nie mamy wątpliwości, że nie mieliśmy przeżyć, aby świadczyć o prawdzie. Tylko na skutek zmian na arenie międzynarodowej udało się nam opuścić sowiecką Rosję. My wiemy i dajemy świadectwo prawdy nie tylko o losie swoim, ale też Polaków deportowanych w latach 1937-1938, jak też innych obywateli sowieckiej Rosji, którzy nie mieli tak wiele szczęścia jak my. Obecnie miejsca pochówku naszych bliskich praz ich pokrywa step lub porastają chwasty i drzewa. Nierzadko podkreślają, że historia narodu polskiego jest częścią trudnych doświadczeń obywateli sowieckiej Rosji, represje wobec obywateli polskich są częścią historii narodów zamieszkujących obszar byłego Związku Sowieckiego. Ich świadectwo jest dla nich powinnością zarówno wobec bliskich pogrzebanych na tamtej ziemi, jak też przedstawicieli obywateli sowieckiej Rosji, którzy mówić tak głośno nie mogą.

 

dr Ewa Kowalska
Wydział Kresowy 
Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN 


[i] G. Dymitrow, Dniewnik (9 mart 1933-6 fiewruari 1949), Sofija 1997, s. 182

[ii] W 2000 r., 60 lat po zbrodni, zostały uroczyście otwarte i poświęcone polskie cmentarze wojenne: w Charkowie – 17 czerwca, w Katyniu – 28 lipca, w Miednoje – 2 września. Czwarty polski cmentarz wojenny w Bykowni, został otwarty 21 września 2012 r.

[iii] Nowe mogiły w Katyniu, „Życie” nr 88 z 13.04.200; Putin zadzwonił do Łomży, „Kurier Poranny” Białystok 13. 04. 2000 r.

[iv]Ewa Rosolak, W imieniu prezydenta, „Trybuna” nr 89 z 14.04. 2000 r.

[v] Tamże, dziennikarz Siergiej Strygin, autor artykułu, który można przeczytać w sieci, wsławił się jako zwolennik  Jurija Muchina. Muchin, w publikacji Katynskij dietiektiw, wydanym przez Izdatielswo Sowietoton w Moskwie, w 1995 r. napisał, że notatka Berii jest falsyfikatem. Strygin i Władisław Szwed nie mogąc zakwestionować podpisów na pierwszej i ostatniej stronie dokumentu napisali, że strony druga i trzecia, na których mowa o rozstrzelania jeńców i więźniów, zostały w latach Chruszczowa lub Jelcyna podrobione. W.N. Szwed, Tajna Katyni, Izdatielstwo Algonitm, Moskwa 2007, s. 148-196. Wnioskowanie wymienionych autorów można łatwo zakwestionować, zwracając uwagę na zamieszczone na każdej stronie podpisy Aleksandra Poskriebyszewa kierującego sekretariatem Stalina, oraz potwierdzające oryginalność na odwrocie stron parafy sekretarz Chriapkiny jak też oryginalne zszywki teczki. Zob. L.S.Jażborowska, A.J.Jabłokow, W.S.Parsadanowa, Katynskij sindrom w sowietsko – polskich otnoszenijach, Moskwa 2001, s. 392.

[vi] Dodatkowo o odkryciu szczątków świadczą wpisy w rosyjskim Internecie z 30 VI 2015 i 27 IV 2016 r. (http://smolnarod.ru/politroom/tajna-mogily-9/.

[vii] Profesor Głosek wysuwa tezę, że mogą tam spoczywać szczątki 9 kapelanów przywiezionych do Kozielska z Moskwy w końcu marca 1940 r. Referat wygłoszony 22 października 2019 r. na międzynarodowej konferencji popularnonaukowej „Ślady zbrodni – oblicza pamięci. Katyń – Łączka – Ravensbrueck”,   w druku.

[viii] Jedną z ważnych publikacji N.Lebiediewej jest  „Katyń: zbrodnia przeciwko ludzkości”, Warszawa 1997, publikacje w Zeszytach Katyńskich np.: Komisja specjalna i jej przewodniczący Burdenko,[w:] Zeszyty katyńskie, nr23, Warszawa 2009, artykuły zamieszczone w publikacji zbiorowej: Białe plamy czarne plamy. Sprawy trudne w relacjach polsko – rosyjskich (1918 – 2008), red. A. Rotfeld, A.Torkunow, Warszawa 2010

[ix] Тарнавский Г., Соболев В., Горелик Е., Куропаты: следствие продолжается, Москва 1990, s.182.

[x] Na grzebieniu wyryta jest konkretna data. Nawet jeśli śledztwo trwało kilka miesięcy, co jest mało prawdopodobne, gdyż aparat represji pracował w tych latach bardzo szybko, odległość czasowa między aresztowaniem tymczasowym a decyzją o karze śmierci nie wykroczyła poza rok czterdziesty.

Zob. tamże, s.71

[xi] Referat wygłoszony 22 października 2019 r. na międzynarodowej konferencji popularnonaukowej „Ślady zbrodni – oblicza pamięci. Katyń – Łączka – Ravensbrueck”,   w druku.

[xii] Katyń. Dokumenty zbrodni, T.II, Warszawa s. 83 - 85

[xiii] Trzeba uzupełnić, że w omawianym okresie, antypolskie nastawienie Stalina pogłębiło się na skutek wykluczenia sowieckiej Rosji z Ligii Narodów, w którym aktywny udział miał rząd Władysława Sikorskiego oraz domaganie się przez władze polskie włączenia wojsk polskich do korpusu ekspedycyjnego, który miał być skierowany do Finlandii

[xiv]  Katyń. Dokumenty zbrodni, t.I,, s.460 - 461

[xv] Tamże, s. 469 - 477

[xvi] E. Kowalska, Przeżyć, aby wrócić!, Polscy zesłańcy lat 1940 – 1941 w ZSRR i ich losy do roku 1946, Warszawa 1998, s.79. Należy dodać, iż w celu wykonania rozkazu Berii, wydanego komisarzom spraw wewnętrznych USRR i BSRR, Iwanowi Sierowowi i Ławrientinowi Canawie przygotowania deportacji rodzin osób, które wkrótce miano rozstrzelać, wysłano do obozów specjalnych odpowiednie brygady, które spisywały podawane przez uwięzionych aktualne adresy ich rodzin. W wyniku podjętych działań funkcjonariusze NKWD sporządzili listy proskrypcyjne nie tylko rodzin mieszkający na terenach okupowanych przez Sowiecką Rosję, ale też mieszkających w centralnej Polsce zajętej przez Niemcy.

[xvii] Należy sobie zdawać sprawę, że naród polski pozbawiono tych, którzy byli potomkami uczestników powstań narodowych, nosicielami wartości patriotycznych przez pokolenia. Zamordowany w Charkowie por. Bogdan Różycki, dowódca szwadronu sztabowego Suwalskiej Brygady Kawalerii, był potomkiem płk. Karola Różyckiego, który dowodził w czasie powstania listopadowego Pułkiem Wołyńskim. Natomiast płk. Karol Hauke – Bosak, szef sztabu grupy „Włodzimierz”, był prawnukiem jednego z czołowych dowódców powstania styczniowego Józefa Hauke – Bosaka. W dołach śmierci należy więc widzieć koniec genealogii, w linii męskiej, wielu rodzin ważnych dla historii Polski. Na listach śmierci znaleźli się także inni żołnierze posiadający znakomite doświadczenie wojskowe zdobyte w armiach zaborców, Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera, wojsk dowodzonych przez marszałka Józefa Piłsudskiego, uczestnicy walk 1920 r. Były to szeregi polskiej inteligencji II RP, które przez deportacje ich rodzin, likwidowano całkowicie.

[xviii] Zob. H. Arendt, Eichmann w Jerozolimie, Kraków 1987

[xix] Zob. np. E. Kowalska, Przeżyć, aby wrócić!, s.256-257

[xx] Należy dodać, iż najmłodsi i najstarsi oraz chorzy, którzy przeżyli trudy podróży, byli pierwszymi ofiarami represji, które odchodziły w pierwszych tygodniach i miesiącach po dotarciu do nowych, przymusowych miejsc osiedlenia.

[xxi] E. Toczek, Wspomnienia syberyjskiego zesłańca, Warszawa 1989, s. 14

[xxii] Należy dodać, iż przeprowadzona w latach 1940 – 1941 akcja masowych wywózek ludności została już wcześniej „przećwiczona” na ludności polskiej zamieszkującej ziemie, które do granic Polski nie powróciły po zakończeniu I wojny światowej. Za pierwsze, masowe deportacje Polaków należy bowiem uważać wywózki, głównie do Kazachstanu, realizowane w latach 1936-1938. Deportacje w głąb sowieckiej Rosji okresu wojny i powojenne były niejako kontynuacją represji już wcześniej wymierzonych w polską ludność cywilną. Zob. M. Iwanow, Pierwszy naród ukarany. Polacy w Związku Radzieckim  1921 – 1938, Warszawa – Wrocław 1991;  Deportacje Polaków i obywateli polskich do Kazachstanu w latach 1936- 1941. Dokumenty ze zbiorów Archiwum Prezydenta Republiki Kazachstanu, oprac. D. Panto, Gdańsk 2019

[xxiii] B. Obertyńska, W domu niewoli, Wrocław 2018, s 338

[xxiv] Literatura dotycząca przeżycia w warunkach ekstremalnych jest dość bogata. Problem wnikliwie przedstawia np.: Kazimierz Obuchowski, Człowiek intencjonalny, Warszawa 1993

[xxv] A. Sobota, W stepach Kazachstanu. Wspomnienia z lat 1939 – 1946, Wrocław 1993, s. 96-96

[xxvi] H. Grynberg, Dzieci Syjonu, Warszawa 1994, s.114

[xxvii] Poliaki w Rossiji: istorija ssyłki i dieportacyj. Tiezisy dokładow i matieriały, Sankt Peterburg, 1995,  s. 39

[xxviii] Tamże, s. 11

[xxix] Tamże, s. 39

[xxx] Według Wykazu poległych i zmarłych żołnierzy PZS na obczyźnie, który został wydany w 1952 r. w Londynie, wiemy o miejscach pochówku w miejscowościach: Guzar, Karkin-Batasz, Jakkabag, Szachrisabz, Kitab, Czirakczi, Karmana, Kanimech, Narpai, Jangojul, Wrewskaja (obecnie Ałmazar), Margełan, Karszi, Dżyzak i Taszkient.

[xxxi] Z materiałów archiwum Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii – w trakcie opracowywania

do góry